czwartek, 25 grudnia 2008

Oka mgnienie

                                                                      Weronice Z. 

Jak świat długi, jak szeroki, wszędzie pustka, 
Pustynia, biały piach, gorącz, spękane usta, 
Przestrzenie hen w dale, za horyzont, ziemi kraniec, 
Słone wody, dmie wiatr w twarze, błędny taniec. 
Niebo czyste żar posyła suchym tchnieniem, 
Noc przynosi mróz polarny swym spojrzeniem, 
Księżyc jasny błyska okiem srebrnym z góry, 
W biegu staje, zwalnia, krzepnie litr purpury. 
Błędne oczy zapatrzone, przesypują blade ściany, 
Biedne oczy, co nie znajdą nawet fatamorgany, 
Uszy chore nasłuchują, same nie wiedzą co słyszą, 
Czy to cisza, czy to echo czegoś co się zwało ciszą? 
Puste miasta i ulice, puste domy, knajpy, puby, 
Gdzie są ludzie, gdzie anioły, święci, złodzieje i draby? 
Tylko wiatr suchy dokoła pędzi białe ziarnka piasku, 
Tylko oczy je ganiają, widząc życie w iskier blasku. 
Jeden dotyk zmącił spokój, jeden szept zagłuszył ciszę, 
Spojrzenie co upoiło, do tej pory się kołyszę, 
Jedna chwila, mgnienie oka na wieczności skalnej tarczy, 
Jeden dotyk wart wieczności, jeden dotyk mi wystarczy...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz