sobota, 27 grudnia 2008

Wódka z pieprzem


Pani, pani...
Co za pani?
Pani...
Ach, ta pani!
Ach ty pani...

Niby zwykła, pewna pani,
Staje się trochę niezwykła.
Wlampiam oczy, reflektorzę,
Roentgenuję panią od stóp.
Ona we mnie,
A ja w nią,
Rybie usta,
Na klej dłoń.
Moment, ulatnia się światło,
Obieramy się dyskretnie,
Delikatnie i subtelnie,
Z zimy w wiosnę,
Z wiosny w letnie,
Z letnich w puch,
Pierz garści pełne,
Zapach włosów,
Słońce w oku zachodzące,
Elektryczność,
Faza stop.

I raz jeszcze, droga pani,
Jeszcze dwa, a nawet trzy!
Aż nas złapie niespodzianie,
Eos blada, blady świt.

Bez wyroentgnień, wreflektorzeń
I bez wlampień zmierzym się,
Od stóp w oczy –
Nie ci sami,
Nieznajomi,
Tak jak przed.

Ćwiartki dźwięku nie wydając,
Zatoniemy w jedną myśl,
Nigdy więcej,
Na ból brzucha,
Ani nawet ot tak,
Nigdy więcej
Wódki z pieprzem,
To był nasz ostatni raz.


1 komentarz:

  1. ależ mi się podoba toto ;)

    "Bez wyroentgnień, wreflektorzeń
    I bez wlampień zmierzym się,
    Od stóp w oczy –
    Nie ci sami,
    Nieznajomi,
    Tak jak przed"
    bosko!

    a po co mi te przecinki na końcach wersów?!

    Najlepszego roku, Wróblu mój złoty, niech Ci się talenci.

    Mal

    OdpowiedzUsuń